Nawet nie myślałam…
…że takie ładne będą. Wprawdzie sumiennie zajęłam się nimi jesienią i wiosną, nawożąc naturalnym nawozem, wiosną jeszcze ze trzy razy okopałam. W fazie kwitnienia mnie absolutnie zaskoczyły, zobaczymy jak się to przełoży na owocowanie. To są krzaczki dwuletnie, jesienią dosadziłam jeszcze cztery rzędy, z tego coś się latem namnożyło. Na razie są rachityczne, ale mam nadzieję, że dogonią w następnym sezonie peleton. A jesienią znowu powiększę areał. Bo mam ambicję, aby kiedyś intensywnie wykorzystać sezon truskawkowy o własnych zasobach. Intensywnie, to znaczy: przynajmniej dżem, koktajle, ciasta z truskawkami, mrożonki. I oczywiście na bieżąco świeże owoce 😉