Ciąg dalszy mojej kolekcji pierwiosnków.

Ząbkowane mam jeszcze dwa: biały i delikatnie fioletowy, ale ten już ładnie zakwitł, a tamte jeszcze w pączkach.

Wczorajsza sobota nie rozpieszczała pogodą. Niby słońce świeciło, ale wiatr był nieprzyjemny i przeszywający. Jednak moja rabatka od północnej strony domu tak głośno żebrała o litość, że poleciałam ją wyplewić kosztem nieumytych w jadalni okien 😉

Przy okazji z nosem przy ziemi przeglądałam roślinki. Kukliki lada moment zakwitną, sasanki już są, białe i ciemnofioletowe.

Znalazłam też dwa niezidendyfikowane pierwiosnki, czekam aż zakwitną bo sama jestem ciekawa jakie to są. Jeden to chyba będzie bladożółty. Musiałam uważać na hosty, bo są tuż pod ziemią, ale nasz lokalny arktyczny klimat jeszcze im nie pozwala wyjść na dobre.

Przez pomyłkę o mało nie pozbawiłam się serduszki okazałej. W ostatniej chwili sobie przypomniałam, że tam ją sadziłam, ale znowu nie pamiętam czy to biała czy różowa.

Żywokost wylazł i muszę mu w tym roku zafundować podporę w formie obręczy, bo w zeszłym sezonie nie mogliśmy nad nim zapanować, podwiązywaliśmy z każdej strony, ale z marnym skutkiem. Obiecuję sobie że tej jesieni wykopię korzeń i zrobię sobie smarowidło na mój kręgosłup chory.

Fiołki pięknie kwitną, ale o dziwo! w zeszłym roku były fioletowe i białe a w tym są fioletowe i różowe.

Tojeść kropkowana też wyszła, ale muszę ja poskromić, bo jest strasznie ekspansywna. Posadzę pod jakiś płot albo komuś podaruję.

No i żurawki, których mam też kilka. Jakieś takie marne po zimie, której nie było.

Runianka japońska natomiast ma kilka nowych listków, kopytnik się ślicznie rozrósł, choć wydawało mi się, że w tym miejscu ma niezbyt dobre warunki, to chyba trafił na kawałek z gliną i mu dobrze.

Trzmieliny mają też ładny przyrost. W zeszłym roku były jeszcze marniutkie, a teraz pięknie ruszyły.

No i orliki. Te to rosną w oczach. Wczoraj w jednego wlazłam i tylko mam nadzieję, że nie wyrządziłam mu wielkiej krzywdy. Kilka bratków mam na tej rabatce, rozsiewają się tak  same i pojawiają się to tu to tam. Nie mam serca żeby się ich pozbyć.

Za dużo na tej rabatce nie powojowałam, bo mój kręgosłup tylko czekał na jeden fałszywy ruch, żeby mnie unieruchomić, jak to zwykle czyni, kiedy się trochę poschylam. Nie dałam mu tej satysfakcji i zakończyłam pracę w rozsądnym momencie.

Metoda małych kroków…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk

Powrót do góry