Wybraliśmy się z Emilem.

Po tym jak rozkwitła nam serduszka i okazało się, że to egzemplarz w kolorze białym, postanowiłam nabyć różową. Zamówiłam sobie we wtorek u znajomej „Pani od kwiatków” i dzisiaj miała być do odbioru. Niestety, nie było serduszki, bo jej przymrozek zaszkodził. Trudno, kupimy przy innej okazji.

Nie mogłam jednak odejść bez żadnej roślinki, zakupiłam więc sadzonkę łubinu.

Z „Panią od kwiatków” sąsiaduje „Pani od pomidorów”. W zeszłym roku nabyłam od niej właśnie trzy krzaczki pomidorów,które rosły wspaniale i zdrowo, choć wiele „życzliwych” osób przestrzegało mnie, że grzyb się ich chwyci po pierwszym deszczu. Otóż nic takiego nie miało miejsca.

„Pani od pomidorów” była bardzo zadowolona z mojej opinii, na temat pomidorowych sadzonek, bo podzielało ją jeszcze kilka osób. Zapowiedziałam się po pomidory jakoś po „zimnej Zośce”,  a tymczasem zakupiłam u niej seler, jarmuż, kilka astrów i żółtego kuklika.

U innej pani dokupiłam jeszcze rozsadę kalarepy.

Jak przyszłam do domu, to przypomniałam sobie, że jeszcze por miałam kupić. Ale nie szkodzi, bo we wtorek znowu będzie okazja połazić po targu i zaopatrzyć się przy okazji w kolejne rośliny.

Emil chciał koniecznie nabyć czerwoną pelargonię, ale przekonałam go, że przyjdziemy po nią po „zimnej Zośce”.

Emil lubi chodzić ze mną na targ, bo tak jak mama lubi roślinki. Ale głównym powodem, dla którego przychodzi, są zwierzątka hodowlane. Dziś pogłaskał sobie króliki, kaczątka i perliczki i bardzo chciał wziąć na ręce dorosłą kurę, ale przekonałam go, że to nie najlepszy pomysł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk

Powrót do góry