Zapomniałam o nim.
Dwa lata z rzędu rósł w pojemniku, ale bardzo się męczył i na koniec sezonu był mizerniutki, tylko korzonki i łyse łodygi. Nie chciałam go wyrzucać, bo zawsze daję roślinom drugą szansę (ludziom zresztą też) 😉 Wrzuciłam go więc do gruntu pod kocimiętkę i zapomniałam sobie o nim. A tu proszę, ładnie zakwitł. Choć jest maleńki teraz, wygląda jednak na zdrowego. A z biegiem lat nabierze sił. Widziałam egzemplarze tego powojnika w naturze i są tak wielkie, że końca nie widać.