
Najlepsze jakie jadłam.
Pierwszy raz zrobiła je moja bratowa Magda. Są łagodne i bardzo aromatyczne.
Jak spróbujecie, będziecie je robić do znudzenia.
Składniki:
- 6 płatów śledziowych ( ja używam takich „z wiaderka”)
- 5 niedużych cebul
- 100 g suszonej żurawiny
- olej
- pieprz
- kilka goździków
- 2 -3 słoiki półlitrowe lub szklana miska
Śledzie moczymy w zimnej wodzie ok. 3 godzin.
Żurawinę zalewamy wrzątkiem. Po ok. 15 minutach, jak napęcznieje, odlewamy wodę.
Kroimy płaty śledziowe na kawałki, ok. 2 cm.
Cebulkę dosyć drobno siekamy. Ja używam do tego sprytnego urządzenia do siekania cebuli, ponieważ już przy obieraniu lecą mi łzy. Krojenie to już dla mnie wyzwanie, a siekanie powoduje nieopanowany płacz. Unikam zatem tych wzruszeń.
W umytych słoikach lub misce układamy kolejno warstwy: śledzie, cebulkę, żurawinę, 2-3 goździki, oprószamy pieprzem. Na ostatnią warstwę wylewamy olej, do momentu aż przeniknie wszystkie składniki i przykryje ostatnią warstwę żurawiny.
Pozostawiamy na noc w lodówce, żeby się „przegryzło”.
Według mnie praktyczniej jest użyć słoików. Zamknięte śledzie i cebula nie roznoszą w lodówce swojego intensywnego zapachu i proces „przegryzania” jest bardziej efektywny.
Zapewniam, że jak skończą się śledzie, będziecie robić sobie kanapki z pozostałą po nich cebulką i żurawiną.
Smacznego!