To moja pierwsza robótka na drutach po wieeeelu latach przerwy.

Kiedyś nauczyłam się robić na drutach z pomocą babci. Wtedy były to kreacje dla mojej lalki, więc od tego momentu upłynęło hmmm….. prawie 30 lat. Okazało się, że to jak jazda na rowerze, trzeba sobie przypomnieć i poćwiczyć.

W zaprzyjaźnionej pasmanterii AgraFka nabyłam druty i włóczkę akrylową koloru popielatego, w internecie znalazłam kurs Pani Iwony Eriksson i zaczęłam. Ścieg nazywa się „fałszywy angielski ściągacz” i świetnie nadaje się do robienia szalików. 3 prawe, 1 lewe i tak do końca rzędu, po drugiej stronie 2 prawe, 1 lewe, 1 prawe i tak do końca rzędu.

Odkryłam, że robiąc na drutach nie można myśleć o niczym innym – przynajmniej na początku, bo pewnie wprawne włóczkomaniaczki mają podzielną uwagę. Bardzo to dobre, bo można się odprężyć. Każda próba skupienia się na czymś innym niż robótka, kończyła się pruciem. Prułam chyba ze dwadzieścia razy i zaczynałam od nowa.

Przerobiłam już jeden motek z trzech jakie sobie założyłam. Szal ma być porządny, szeroki i długi. Nadal zdarzają się pomyłki w oczkach, ale to „szal prób i błędów”. Nie mogę być dla siebie zbyt surowa, bo się zniechęcę;)

Teraz przyszedł czas na szydełko, na którym umiem zrobić jedynie łańcuszek.

Wszystkiego tego muszę się nauczyć zanim znowu łupnie mnie w kręgosłupie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk

Powrót do góry