Wczorajsza sobota była dla nas łaskawa i bardzo pogodna, zatem gremialnie wyszliśmy do ogrodu, przygotować go do zimowego snu. Październik nie był w tym roku przyjemny, dlatego liczę, że z przygotowaniami uporamy się w listopadowe i grudniowe jeszcze soboty. 

Z drewnianych skrzyń wyciągnęłam ostatnie marchewki i cebulkę, a ziemię rozsypaliśmy na trawniku przed domem. Wiosną, przed posadzeniem warzyw, w skrzyniach umieściliśmy tekturowe kartony i uzupełniliśmy kompostem. Przez lato wszystko ładnie przerobiło się na doskonałą ziemię, a po drodze mieliśmy swoje ekologiczne warzywa. 
Skrzynki były naszym eksperymentem, który nieco udoskonalimy na kolejny rok. Już wiemy jakie warzywa rosną w nich dobrze, a jakie wymagają jednak więcej miejsca. 
Oczyszczone z ziemi skrzynie powędrowały do piwnicy.
Emil pozbierał wszystkie inne donice, w których coś rosło na tarasie, ganku, pod domem i też zabezpieczył w piwnicy.

Agapanty w tym roku nie zachwyciły niestety kwiatami. To sygnał, że już im ciasno w swoich donicach i potrzebują na wiosnę nieco większych. Wraz ze wzrostem, co 3-4 lata należy je przesadzać do większych donic, ale nie za dużych, bo też mogą nie zakwitnąć. Wolą mimo wszystko mieć ciasno. One też powędrowały do piwnicy. Tam uschną im liście, w ciągu zimy podleję je 3 razy i to wystarczy. 
Agapanty wystawiam wczesną wiosną, jeszcze przed “zimną Zośką”.

Kilka drzewek owocowych jakie mamy w ogródku straciło już liście. W tym roku przybyła nam morela oraz dwie jabłonki, starych odmian jakie pamiętam jeszcze z dzieciństwa: kosztela i antonówka. Na zimę okładamy je obornikiem i przysypujemy kompostem, a na to kładziemy siatkę ogrodową, żeby nasze koty nie rozgrzebały tak przygotowanej odżywki. Każdego roku mają piękne przyrosty i po tym zabiegu nie chorują. 

Niemal symetrycznie, po obu stronach domu posiały nam się dwa winogrona, takie drobniutkie i bardzo słodkie. W tym roku postawiliśmy dla nich pergole, które w naturalny sposób odgradzają reprezentacyjną część ogrodu, od tej magazynowej, z kompostownikami, wodą i miejscem na dojrzewanie gnojówki z pokrzywy. 
W tym roku po raz pierwszy je przycięłam, pewnie niezbyt fachowo, ale poczekam na efekt w następnym sezonie. 

Z rabatek usunęłam część uschniętych bylin. Czeka nas jeszcze przysypanie jej cienką warstwą kompostu oraz usypanie kopczyków dla róż i rozmarynu. Po raz pierwszy posadziłam do gruntu i zastanawiam się czy przetrwa zimę. Zimą zostaną tylko kolorowe akcenty ceramiczne i doniczki, które będą bazą dla zimowych dekoracji.
Rabatka zacznie żyć już na początku roku, kiedy rozkwitną ciemierniki. 

Na szerokiej, zachodniej rabacie, którą będziemy zagospodarowywać na wiosnę, ponownie posiała się facelia, którą mój M. skopał, co zasiliło ziemię dodatkowymi składnikami odżywczymi. Rabatka ta jest nawożona co roku jesienią kompostem i niemal po 10 latach widzimy jak ten zabieg poprawił jakość ziemi, która na początku była litym piachem. 

Na krzakach wiszą ostatnie maliny, których z roku na rok przybywa i tworzą nam przed domem już okazały maliniak. W grudniu zetniemy je niemal do zera, aby wiosną mogły wypuścić nowe, zdrowe pędy. 

W tym roku dosadziłam trochę roślin cebulowych. Żonkili wokół drzewek owocowych, krokusów na trawniku oraz jakieś pojedyncze grupy tulipanów na rabatce.  W dużej donicy, w której przez lato dorastała kapusta ozdobna, zjedzona na finale przez jakieś gąsienice, posadziłam wysiane w tym roku czerwone stokrotki a między nimi niebieskie szafirki. O ile pamiętam obie rośliny kwitną w tym  samym czasie, więc efekt powinien być ciekawy.

I oczywiście nasi asystenci, bez których praca w ogrodzie nie byłaby tak efektywna. Najbardziej pracowici są Simba i Molly. Dla Bielusi generalnie jest już za zimno, za brudno, za mokro. A Miles ma teraz jakieś dłuższe wyjścia i rzadko uczestniczy w pracach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk

Powrót do góry