Pamiętacie, jakiś czas temu zebrałam żywicę sosnową i zrobiłam dwa maceraty, o czym napisałam tutaj. Z jednego z nich powstała maść sosnowa.
Poniższe zdjęcie prezentuje gotowe maceraty.
Jaśniejszy był robiony na ciepło, z użyciem oleju rzepakowego. Jest bardziej klarowny i ma delikatny, sosnowy zapach.
Ciemniejszy był robiony na zimno, na bazie oleju lnianego z dodatkiem witaminy E. Słoik z olejem i żywicą codziennie kilka razy potrząsałam, a po 3 tygodniach przecedziłam przez podwójnie złożoną gazę. Ten jest mętniejszy, ale ma obłędny, intensywny zapach.
Macerat z olejem lnianym postanowiłam dziś wykorzystać do produkcji maści o właściwościach regeneracyjnych.
Do zrobienia maści wykorzystałam:
– 35 g wosku pszczelego
– 100 ml maceratu lnianego z żywicą
– 5 ziaren jałowca
– 5 kropli olejku sosnowego
Wykonanie:
– w kąpieli wodnej rozpuściłam pokruszone kawałki wosku pszczelego
– dodałam macerat i podgrzewałam chwilę, do połączenia składników
– rozgniotłam w moździerzu jałowiec i wrzuciłam do specyfiku
– na koniec do całości dodałam 5 kropel olejku sosnowego. Nie jest to jednak konieczne, gdyż macerat był wystarczająco aromatyczny.
Ciepłą jeszcze maść przelałam do słoiczków i poczekałam aż stężeje.
Już wypróbował ją Emil i dostała wysokie noty. Będziemy ją wykorzystywać do smarowania podrażnionej skóry dłoni, zadrapań, zrogowaciałych łokci, pękających pięt.
Sądzę, że świetnie sprawdzi się po pracy w ogrodzie, kiedy nie oszczędzamy rąk i kolan 🙂 Można ją też wykorzystać w przypadku ukąszeń i oparzeń.
Maść sosnowa ma aksamitną konsystencję i bardzo ładnie pachnie sosną. Przypuszczam, że będzie bardzo wydajna. Warto ją robić na bieżąco – jeśli mamy zapas maceratu lub żywicy.
Gdy poszaleliśmy z produkcją, nadwyżkę słoiczków z maścią musimy przechowywać w lodówce, chroniąc ją przed zepsuciem.